W swojej książce „Macierzyństwo non-fiction. Relacja z przewrotu domowego” J. Woźniczko-Czeczott napisała, że w bólach rodzi się nie tylko dziecko, ale i matka. Ma całkowitą rację. Pytanie nasuwa się samo: to po co, do cholery, tak cierpimy?
Są dwa typy macierzyństwa –rodem z Hollywood, w którym występuje Mama Idealna –zadbana, wypoczęta, z figurą super-modelki i fryzurą prosto od Wierzbickiego, oczywiście zadowolona i uśmiechnięta. Idealna mama ma też idealnego męża, przystojnego, kochającego, dbającego o rodzinę i siebie- zadowolony i uśmiechnięty. Mają idealne dziecko- zawsze grzeczne, cierpliwe i niegrymaszące, o wysokiej kulturze osobistej, oczywiście również zadowolone i uśmiechnięte. Jest też drugi typ – macierzyństwo autentyczne.
– Mamuuusiuu! Umyj mi rączkiii!
Właśnie przymierzam się do porannego mycia zębów, gdy do łazienki wparowuje Małgo – moja dwuletnia córka.
– Szybko! Umyj, umyj, umyj!
Mina Małgosi mówi jedno: kłopoty! Więcej jednak mówi unoszący się wszędzie zapach, a właściwie smród, który uderza mnie prosto w nozdrza.
– Poczekaj tu chwilkę, mamusia zaraz wróci.
Szybszym krokiem ruszam do pokoju dzieci. Jest siódma dwadzieścia trzy. Jest stanowczo za wcześnie, żeby wszystko się posypało. Po drodze biorę głęboki oddech – żeby się uspokoić i żeby nie wdychać tego fetoru. Zabieram Czarka do łazienki.
– Maaamoo! To jest brudne! – Gosia zaczyna się niecierpliwić.
Szybko myję syna – ma jedenaście miesięcy, właśnie nauczył się chodzić i ani myśli zaprzestać tych ćwiczeń. Czystego zanoszę do łóżeczka turystycznego, jeszcze Gosia. Kojec to rzecz zbawienna – jedyne miejsce, z którego dzieci same nie wyjdą. Muszę jakoś utrzymać ich bez płaczu, inaczej oszaleję.
-Musicie chwilkę tu posiedzieć, dacie radę? Może zaśpiewamy razem piosenkę?
Nic z tego. Zaczyna się marudzenie. Szybko, szybko. Zabieram nocnik z pokoju i teraz najlepsze – czyszczenie podłogi
i zabawek. Jupi!
-Mamusiu, Czaruś bawił się moją kupą!
-Tak kochanie, zauważyłam..
Kiedyś nie przyszłoby mi nawet do głowy, że wkrótce czyszczenie pluszaków ze śmierdzącej, brązowej mazi stanie się moją rzeczywistością – a tym bardziej nie podejrzewałam siebie o zachowanie w takiej sytuacji umiarkowanego spokoju. Wcześniej moje życie było poukładane, praca w korporacji, często po godzinach. W wolnym czasie sport i przyjaciele. W weekendy uczelnia lub wypady z paczką – za miasto odpocząć lub w sam jego środek, korzystać z uroków sobotnich nocy. Moje życie należało do mnie.
Wszystko zmienia się diametralnie, gdy na świat przychodzi dziecko. Nie powinno to dziwić – od lat świetlnych wiadomo, że dziecko wymaga poświęceń. Prawda jest jednak taka, że nawet najbardziej świadomi ludzie, gdy nagle pojawia się kruchy i bezbronny noworodek, zderzają się z rzeczywistością – czołowo. Pomimo istnienia tysięcy poradników, milionów matek i własnych wspomnień z dzieciństwa – nie bardzo jest jak przygotować się do macierzyństwa.
Zanim zostałam matką, nie przyglądałam się szczególnie dzieciom, właściwie leżały całkowicie poza kręgiem moich zainteresowań. Dopiero kiedy sama zaszłam w ciążę zaczęłam je zauważać – u dalszej rodziny, u znajomych, w sklepie, w parku. Były wszędzie. Problem jednak polegał na tym, że moje obserwacje były dość przelotne, a bohaterowie występowali w wersji „eksportowej”. Filmowe mamy i dzieci z reklam również nijak się miały do rzeczywistości. Prawdopodobnie, gdybym nawet wpadła na pomysł przepytania dzieciatych koleżanek z „bycia matką”, nadal byłyby to tylko słowa. Tu potrzebne jest doświadczenie. Na własnej skórze. Podobno bycie rodzicem to jedna z najbardziej nieoczekiwanych i dramatycznych zmian w dorosłym życiu. Na pewno w moim życiu.
Na szczęście istnieje coś, co rekompensuje wszystkie niedogodności. Jest jedna sprawa, o której nie bez powodu mówi się ciągle: matczyna miłość. A właściwie jej cała fala. Każda inna miłość może być do niej tylko podobna. Dlatego, z której strony bym o tym nie myślała – w największej złości, bezsilności i wyczerpaniu – wiem, że bycie rodzicem sprawiło coś niezwykłego. Nadało mojemu życiu nowy sens.
– Mamusiu, potańczymy? Mogę puścić muuuzę?
Kończę sprzątać, jeszcze tylko otwieram okna i mogę uwolnić dzieci.
– Jasne, włączysz sama?
[Kółko graniaste, czworokanciaste, kółko nam się połamało, cztery grosze kosztowało a my wszyscy bęc.]
1 komentarz
Mamy nie lukrują - MamyChwile - blog dla mam
[…] my przypominamy kilka naszych blogowych nielukrowych hitów Nieznane […]
Luty 7, 2018 at 9:12 am